G – GRODNO
Dysonans kulturowy
Miasto w zachodniej części Białorusi nad Niemnem (360 tys. mieszkańców).
W umysłach wielu osób Białoruś jawi się jako kraj, któremu bliżej do Korei Północnej, Iranu, czy Kuby. Dla nikogo chyba nie jest tajemnicą, że taka perspektywa wynika z postsowieckiej mentalności naczelnego wodza Białoruskiej Republiki – Aleksandra Łukaszenki. Żeby doświadczyć na własne oczy jak jest naprawdę, postanowiliśmy odwiedzić Grodno – najbardziej „polskie miasto” na Białorusi. Od razu podkreślam, że trudno jednak o obiektywną spojrzenie. To była moja pierwsza wizyta w największym śródlądowym państwie w Europie. W dodatku Grodno jest najbardziej proeuropejską enklawą, w kraju w którym rządzi ostatni dyktator Europy (nie wliczając imperialnej Rosji). W ocenie sytuacji pomogło nam spotkanie z lokalnym przewodnikiem – Andriejem. Zacznijmy jednak od początku. Lipiec 2020 r. miał się ku końcowi. Był ciepły, słoneczny dzień. Granicę w Kuźnicy przekroczyliśmy już o 7 rano. Precyzyjnie mówiąc o tej porze tam dotarliśmy. Kontrola graniczna trwała prawie trzy godziny. Wprawdzie w okresie wakacji poluzowano restrykcje dotyczące podróżowania w czasach pandemicznych, to jednak w końcówce lipca odnotowano wzrost zachorowań. Obawialiśmy się nieco różnych dziwnych, często niezrozumiałych regulacji. W dodatku nasza wizyta w Grodnie miała miejsce na dwa tygodnie przed wyborami prezydenckimi (w sumie wiadomo było kto zostanie zaprzysiężony na szóstą kadencję. Pozory jednak musiały zostać zachowane). W związku z tym wszystkim pomyślałem, że siermiężne procedury graniczne nigdy się nie skończą. Najpierw długo czekaliśmy na swoją kolejkę wpatrzeni w niekończący się graniczny pas zasieków, następnie drobiazgowa kontrola, opróżnianie plecaków, mierzenie temperatury, skrupulatne wpatrywanie się w paszporty, skanowanie, prześwietlanie, przechodzenie przez kolejne bramki no i te tajemnicze pytania pograniczników o „polityczne cele przyjazdu”…erghh. Inwigilacja dobiegła końca i w końcu dostaliśmy „zielone światło”. Z dzisiejszej perspektywy uważam, że mieliśmy dużo szczęścia. Tydzień później radykalnie zaostrzono restrykcje związane z wjazdem na Białoruś. W dodatku ogromna skala protestów po sfałszowanych wyborach prezydenckich spowodowała, że w kolejnych dniach całkowicie zamknięto granicę. Przejazd całkiem niezłej jakości drogą zajął nam ok. pół godziny. Zdziwiłem się na widok ronda, przez którego środek przebiegała droga. Kierowcy, którzy nie zamierzali zmieniać kierunku jazdy zasuwali centralne przez środek ronda. Przyznam, że nie spotkałem się wcześniej z takim rozwiązaniem. Zbliżając się do centrum trudno nie zauważyć okropnego, monstrualnego gmaszyska Teatru Dramatycznego oraz znajdującego się na postumencie czołgu – Pomnika Wyzwolenia Białorusi.
Zwiedzanie Grodna rozpoczęliśmy od Wielkiej Synagogi Chóralnej. Świątynia po niedawnym remoncie prezentuje się całkiem okazale. Nieopodal znajduje się zabytkowa remiza strażacka z 32 metrową wieżą, na której dawniej obserwowano, czy w mieście nie rozprzestrzenia się pożar.
Dzisiaj uwagę przechodniów przykuwa malowidło przedstawiające strażaków z różnych epok, w tym kobietę, która wygląda jak słynna Mona Lisa. Ot taki antysystemowy żart artysty.
Humor mi jednak nieco przygasł, kiedy na tablicy informacyjnej przed Starym Zamkiem nie było ani jednego odniesienia do „polskości” tego miejsca. Wprawdzie edukację języka rosyjskiego zakończyłem 28 lat temu, to jednak cyrulicy nie da się tak po prostu zapomnieć . Czasy świetności zamku miały miejsce za panowania Stefana Batorego.
W trakcie wojen o Inflanty król Polski uczynił właśnie w Grodnie swoją główną rezydencję. Ze względu na remont nie zwiedzaliśmy już muzeum zamkowego. To w Starym Zamku spoczął jeden z najpotężniejszych władców Polski, podobnie zresztą jak sprawujący władzę 100 lat wcześniej inny król Polski Kazimierz Jagiellończyk. Ani słowa o polskich władcach. Moje niedopatrzenie, czy mała szpryca propagandy historycznej ? W XIX w. znajdowały się tu koszary rosyjskiej armii. Podczas II wojny światowej większość zbiorów zamkowych niestety została rozkradziona. Znajdujący się obok XVIII w. Nowy Zamek był miejscem ostatniego sejmu Rzeczypospolitej.
Podpisano w nim traktat o II rozbiorze Polski. Tutaj abdykował Stanisław August Poniatowski. Te smutne informacje dla naszej ojczyzny tym razem bez większych problemów spostrzegłem na tablicy informacyjnej… Ze wzgórza podziwiamy przepiękną panoramę na rzekę Niemen.
Ulicą Zamkową zmierzamy do centralnego Placu Sowieckiego (kiedyś Batorego, ale wiadomo…).
Zwracamy szczególną uwagę na nieszablonowe kosze na śmieci.
Mieszkańcy z należytą starannością dbają o czystość. Nie spotkaliśmy po drodze żadnych odpadów, nawet peta. We wschodniej części monumentalnego placu usytuowana jest pojezuicka katedra św. Franciszka Ksawerego. Nad wejściem do 60 metrowej barokowej bazyliki górują dwie wieże.
Rzymskokatolicka świątynia należy do najcenniejszych zabytków sakralnych miasta.
Przemieszczamy się do Muzeum Elizy Orzeszkowej. W Grodnie powstała chyba najbardziej znana powieść pozytywistyczna „Nad Niemnem”. Muzeum pisarki urządzono w jej drewnianym domu, w którym mieszkała do końca swojego życia.
Orzeszkowa była osobą bardzo szanowaną w Grodnie. Zaciekle walczyła o prawa kobiet. Co ciekawe ulica Orzeszkowej to jedna z najważniejszych arterii w mieście. Nigdy tej nazwy nie zmieniono. Szukając polskich śladów w Grodnie nie wolno zapominać również o Czesławie Wydrzyckim, powszechnie znanym jako Czesław Niemen. Wybitny artysta uczęszczał do uczelni muzycznej w Grodnie, z której jednak został wyrzucony ze względu na słabe wyniki. Warto wspomnieć również o prywatnym muzeum Janusza Parulisa. Muzealnik zgromadził tysiące przedmiotów codziennego użytku z przeróżnych epok. Niestety nie udało nam się odwiedzić tego miejsca. Po wyjściu z Muzeum Orzeszkowej odwiedziliśmy prawosławny sobór katedralny. Cerkiew z ogromną kopułą ozdobioną gwiazdkami wzniesiono ku czci rosyjskich żołnierzy poległych w wojnie z Japonią.
W środku oprócz bogato zdobionego ikonostasu dostrzegamy… napis, że kafelki podłogowe wyprodukowano w Radomiu .
Odwiedzamy grodzieńskie cmentarze. Na cmentarzu farnym odnajdujemy grób Orzeszkowej oraz jej męża Stanisława Nahorskiego. Ten XVIII w. cmentarz ma charakter nieuporządkowany. Wiele nagrobków niestety zostało zdewastowanych.
Na cmentarzu wojennym znajdują się groby żołnierzy Wojska Polskiego z okresu międzywojennego. Pomnik, na którym wypisano nazwiska ponad 170 osób upamiętnia zmarłych Polaków w Katyniu i Ostaszkowie.
Udajemy się do Parku na Kołoży. Tutaj znajduje się jedna z najstarszych cerkwi na Białorusi. XII w. cerkiew świętych Borysa i Gleba to architektoniczna perełka.
W wyniku osunięcia się skarpy jedna ściana świątyni runęła do Niemna. Zastąpiono ją już jednak drewnianą warstwą. Dwa kilometry na północny wschód znajduje się przepiękny miejski park – Dolina Szwajcarska. Aż wierzyć się nie chce, że do parku przylega monstrualny betonowy Plac Lenina z 5 metrowym pomnikiem wodza rewolucji.
Ulicą Lenina, Dzierżyńkiego, Socjalistyczną i Sowiecką (niezły zestaw) wracamy na Plac Sowiecki.
Na ulicy Sowieckiej znajdujemy sklepiki z pamiątkami, kafejki i restauracje.
Tu też spotykamy ciekawe rzeźby i instalacje nawiązujące do czasów świetność ZSRR.
Po intensywnym zwiedzaniu zmierzamy do restauracji „Traktor”. Tu smakując pyszne czebureki z maczanką mięsną oraz rosolnik na zacierce rozmawiamy przy obiedzie z Andriejem. To syn Polaka i Białorusinki. Historyk z wykształcenia i przewodnik po Grodnie z zamiłowania. Opowiada nam przejmujące historie dotyczące obrony Grodna przez dzieci. Od Andrieja dowiadujemy się o realnym poparciu dla prezydenta rzędu 20-30%. Łukaszenko już się przejadł. Rządzi krajem ponad ćwierć wieku. Brak perspektyw. Musi nastąpić zmiana, ale… psstt nie mogę głośno mówić – studzi emocje. Zresztą Andriej niechętnie wypowiada się na temat polityki. Półgodzinna rozmowa z mieszkańcem Grodna skłoniła mnie do głębszej refleksji. Białorusini chcą zmian jak nigdy w swojej historii. Zresztą pokazały to dobitnie protesty po wyborach. Nikt chyba jednak nie spodziewał się aż takiego zrywu. Wracamy do kraju kończąc nasz grodzieński wątek w sklepie z pamiątkami, smakołykami i zacnymi trunkami. Grodno jest pełne skrajności. Wizyta w tym mieście to interesujące doświadczenie dysonansu kulturowego.