P – PORTO
Azulejos, wino, wzgórza, fado, „smoki”….
Drugie największe miasto w Portugalii, usytuowane w północnej części kraju, nieopodal ujścia rzeki Douro do Oceanu Atlantyckiego. Wprawdzie miasto zamieszkuje ok. ćwierć miliona ludzi, to jednak cały metropolitarny zespół miejski liczy ponad milion mieszkańców. Porto niczym magnes przyciąga szeroką gamą wyjątkowych atrakcji.
Od dłuższego czasu wizyta w tym mieście chodziła mi po głowie. Wreszcie udało się. Jak każde miasto Porto ma zwolenników i antagonistów. Ja należę bez cienia wątpliwości do tej pierwszej grupy. Wprawdzie Porto dalekie jest od doskonałości (znajdziesz tu szereg zniszczonych i opuszczonych ze względu na wysokie czynsze kamienic), z całą pewnością jednak nie jest udawane, sztuczne, plastikowe ani zbyt komercyjne. Lokalizacja na wzgórzach sprawia, że dla starszych osób nie jest to wymarzone miejsce do życia.
Z perspektywy turystów natomiast miasto jest postrzegane w sposób różnorodny. Moja ocena jest bardzo pozytywna. Ale po kolei… Chwilę po wylądowaniu wsiedliśmy do metra, którym dojechaliśmy do centralnej stacji Trindade. Minęliśmy XIX w. neoklasycystyczny kościół Trójcy Świętej i znaleźliśmy się na Placu Wolności, który z reprezentacyjną aleją Avenida dos Aliados stanowi centralny punkt miasta.

Mnóstwo tu okazałych i imponujących kamienic.

Uwagę przykuwa przede wszystkim wzniesiony z granitu i marmuru budynek Ratusza z 70 metrową wieża zegarową.
Po krótkim spacerze zakwaterowaliśmy się w miejscu naszego noclegu znajdującym się pięć minut drogi od Ratusza. Nie zdążyliśmy nawet zapoznać się z infrastrukturą hotelową. Od razu ruszyliśmy w miasto. Pierwszą, niestandardową i nieplanowaną atrakcją było Muzeum Neonia. Barwne mozaiki i lustrzane łamańce w świetle neonów zwróciły naszą uwagę.
Dwie ulice dalej znajdują się dwie piękne, przylegające do siebie świątynie. Kościół Trzeciego Zakonu Matki Bożej z Góry Karmel uważany jest za jeden z najciekawszych przykładów architektury rokoko. Drugi to Kościół Karmelitów.
Tutaj w Porto po raz pierwszy podziwialiśmy przepiękne azulejos. Płytki ceramiczne (od słowa azul oznaczającego kolor niebieski) to prawdziwe dzieła sztuki.
Tysiące azulejos zdobią fasady kościołów, wnętrza obiektów świeckich, kamienic mieszczańskich. Boczna fasada barokowego kościoła Karmelitów udekorowana jest właśnie płytkami azulejos. Nieopodal znajduje się Uniwersytet w Porto. Przed rektoratem zwracamy uwagę na fontannę Lwów (Fonte dos Leões). Wbrew nazwie przedstawia mitologiczne gryfy.

Z uniwersytetem sąsiaduje trójkątny Plac Lizboński (Praça de Lisboa). Tutaj w ciągu dnia ustawiają się długie kolejki. Wszystko za sprawą jednej z najsłynniejszych księgarni na świecie – Lello&Irmao.
To nie lada gratka dla fanów Harry’ego Pottera. Wnętrza księgarni stały się źródłem inspiracji zarówno dla J. Rowling jak i dla twórców scenografii do filmu o słynnym czarodzieju. Minęliśmy kościół Kleryków z charakterystyczną wieżą widokową.
Ten symbol Porto odwiedzimy w kolejnych dniach. Zmierzamy do stacji kolejowej São Bento.

Jesteśmy pod wrażeniem wnętrza z panelami z błękitnych płytek azulejos. Przestawiają mnóstwo scen rodzajowych oraz wątki związane z historią Portugalii (m.in. bitwę pod Arcos de Valdevez).
Mimo późnej pory żądni wrażeń kontynuujemy nasz spacer. Najpierw najbliższa okolica katedry (zwiedzimy ją jutro), później nabrzeże Ribeira z widokiem na słynny most Ludwika I (Ponte Luís I) oraz dzielnicę winiarzy Vila Nova de Gaia po drugiej stronie rzeki.
Widoki są rewelacyjne. Czas na lampkę wina i wracamy do hotelu Ceuta Terrace Suites. Szczegółowej lustracji wspomnianych miejsc dokonamy oczywiście kolejnego dnia 🙂 W hotelu podziwiamy jeszcze z tarasu widokowego na szóstym piętrze nocną panoramę Porto. Kolejny dzień rozpoczynamy od spaceru w stronę punktu widokowego Miradouro da Vitoria.
Pejzaż gęstej zabudowy działa inspirująco.
Po drodze minęliśmy okazały budynek archiwum państwowego – Portugalskie Centrum Fotografii.
Na przystanku Infante wsiadamy do zabytkowego tramwaju nr 1 i zmierzamy nad ocean.
Sieć tramwajową uruchomiono w Porto w 1872 r. Dziś działają jedynie trzy linie. Naszym celem jest Foz do Douro – dzielnica nad Atlantykiem. Przejażdżka XIX w. wagonem dostarcza nam mnóstwo frajdy. Kiedy po dwudziestu minutach dotarliśmy na miejsce zerwał się porywisty wiatr. Fale z pełnym impetem uderzały o falochrony. Dawno nie widziałem tak intensywnego szturmu wody.
Przeszliśmy ok. 300 metrów i zdecydowaliśmy się wejść na plażę. Mimo 19°C wiatr naprzykrzał się coraz bardziej. Wbrew rozsądkowi w moich rozterkach zwyciężyło myślenie małego chłopczyka, który musi zanurzyć stopy w oceanie. Pokusa wygrała.
Zostałem ukarany przez rozgniewane fale Atlantyku, które szybko zmusiły mnie do ucieczki. Spodnie szybko wyschną… – pomyślałem pełen pokory. Szczęśliwie tak się stało. Pospacerowaliśmy wokół fortu św. Jana Chrzciciela i udaliśmy się na pyszne portugalskie pastéis de nata – budyniowe babeczki z cynamonem. Niebo w gębie🙂
Wracamy do Porto. Obok przystanku Infante znajduje się gotycki kościół św. Franciszka z barokowym wyposażeniem i ornamentami pokrytymi warstwą złota. Za kościołem usytuowany jest neoklasycystyczny Pałac Giełdy (Palácio da Bolsa) z piękną Salą Arabską zdobioną w stylu mauretańskim.

Przed wejściem do pałacu na Placu Henryka Żeglarza spoglądamy na pomnik twórcy portugalskiego imperium.
Bliżej Douro usytuowany jest dom, w którym miał przyjść na świat słynny żeglarz. Z drugiej strony placu natomiast dostrzegamy czerwoną bryłę konstrukcji z żelaza targu Mercado Ferreira Borges.
Zmierzamy w stronę najbardziej rozpoznawalnego miejsca w Porto – mostu Ludwika I. Potężna XIX w. żelazna konstrukcja waży ponad 3 tys. ton. Oparta jest na 172 metrowym łuku.
Do dzielnicy Vila Nova de Gaia docieramy górnym poziomem. Widoki z tej perspektywy są spektakularne. 45 metrów nad lustrem wody doświadczam „delikatnej” akrofobii 🙂
Po przejściu przez most wspięliśmy się na dziedziniec klasztoru Mosterio da Serra do Pillar.
To miejsce jest wyjątkowe nie tylko ze względu na walory historyczne. To najpiękniejszy punkt widokowy w Porto. Panoramy zapierają dech w piersiach. Uczta dla duszy 🙂
Zaraz po niej miała nastąpić inna uczta… Degustacja wina Porto w mieście Porto 🙂 Vila Nova de Gaia jest domem winiarzy. Tradycje winiarskie kultywowane są z pokolenia na pokolenie. Spacerując nabrzeżem widzimy szyldy z popularnymi markami: Cálem, Kopke, czy Ramos i inne. Wchodzimy do pierwszej winiarni i kupujemy bilety na wieczorne zwiedzanie połączone z degustacją i koncertem fado. Wizyta w Cálem dopiero za ponad dwie godziny… Chwilkę spacerujemy wzdłuż brzegu Douro i skręcamy w boczną uliczkę podziwiać wyjątkowy street art. Na rogu kamienicy znajduje się rzeźba królika wykonana przez portugalskiego artystę Bordalo. Trójwymiarowa instalacja została wykonana z odpadów i rzeczy niepotrzebnych.
W bliskim sąsiedztwie siadamy do restauracyjnego stolika. Zajadamy się narodowym portugalskim daniem – smacznym bacalhau, czyli dorszem. Wybieramy wersję zapiekaną z ziemniakami. Podziwiamy przy okazji barcos rabelos – drewniane łodzie służące do transportu wina.
Po posiłku zostało nam jeszcze 75 minut do wejścia do winiarni. W tym czasie udało nam się jeszcze odwiedzić znajdującą się po drugiej stronie rzeki Katedrę Sé pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Romańska bryła świadczy o prawie tysiącletniej historii świątyni.
Zwracamy szczególna uwagę na barokowy ołtarz główny i świetnie zachowane gotyckie krużganki, których ściany dekorowane są kafelkami azulejos.
Z wieży widokowej mamy kapitalną panoramę.
Wracamy do Cálem. Zwiedzamy muzeum i piwnice.
Przy dźwiękach melancholijnego fado degustujemy mocne Tawny, Ruby oraz szlachetne Vintage.
Wina Porto zawierają ok. 18-22% alkoholu. Legenda głosi, że kiedy transportowano wina do Anglii, trunki psuły się podczas rejsu. Wzmacniano je wysokoprocentowym destylatem. Następnego dnia po śniadaniu wybraliśmy się metrem na Estádio do Dragão – stadion FC Porto. Kiedyś w latach 80-tych, jako mały chłopiec otrzymałem od taty proporczyk FC Porto. To był czas, kiedy drużyna „Smoków” z Józefem Młynarczykiem w bramce wygrała Puchar Mistrzów. Dla mnie wizyta w muzeum to taka podróż sentymentalna.
Wprawdzie obecnie FC Porto nie jest w najwyższej formie, ale tutaj futbol nie ma nic wspólnego z wyrafinowaną kalkulacją. To wymiar sztuki 🙂 Iza średnio była zainteresowana tematem. Przyznała jednak, że jest pod wrażeniem. Niezwykłe instalacje, ciekawie przedstawiona historia klubu, figury najlepszych piłkarzy, nawet autokar, którym podróżowali po mieście zwycięzcy Ligi Mistrzów z 2004 r.
To godne rekomendacji miejsce nie tylko dla fanów piłki nożnej. Usiedliśmy w loży VIP-ów, na stadionowej ławce… Nie trzymaliśmy jedynie w rękach repliki Pucharu Mistrzów 🙂 Po powrocie na stację Trindade wstąpiliśmy na popularną „Małą Francuzeczkę” (Francesinha). Ta zapiekanka w formie kanapki była przepyszna, a na dodatek wcale nie taka mała.
Później udaliśmy się do Mercado do Bolhão – największego targu w Porto. Ogromniaste, soczyste warzywa i owoce i do tego sielankowa atmosfera.

Obowiązkowe miejsce do zobaczenia w Porto. Po wyjściu z gwarnej świątyni handlu odwiedziliśmy już prawdziwe świątynie. Kaplicę Dusz (Capela da Almas) zdobi 15 947 płytek azulejos. Wrażenie niesamowite. Widok wprawia wręcz w osłupienie.
Jedyny mankament tego miejsca to lokalizacja przy zatłoczonej ulicy. Ruchliwą arterią Rua de Santa Catarina przeszliśmy w stronę kolejnej pięknej świątyni. Po drodze minęliśmy najpiękniejszą kawiarnię w mieście – Café Majestic z secesyjnymi zdobieniami. XVIII w. Kościół św. Ildefonsa, podobnie jak kilka wcześniej wspomnianych, wyróżnia się piękną fasadą obłożoną azulejos.
Wrażeń co niemiara… Zmęczenie dało znać o sobie. Wstąpiliśmy zatem na kawę do… McDonald’s. Nie byle jakiego, bo prawdopodobnie najpiękniejszego na świecie.
Taką przynajmniej ma opinię siedziba najpopularniejszych sieci fast-food w Porto. Po krótkiej przerwie postanowiłem wspiąć się na sześciopiętrową mierzącą 75 metrów wysokości Wieżę Kleryków (Clérigos). Żeby dostać się na szczyt musiałem pokonać 240 stopni. Widok na Porto był jednak tego wart.
Poranek przed wylotem spędziliśmy spacerując po Ogrodach Pałacu Kryształowego (Jardins de Palácio de Cristal). Ten XIX w. park położony jest w pobliżu skarpy nad Douro. To świetny punkt widokowy na Vila Nova de Gaia. Alejkami leniwie spacerują pawie, koguty, kaczki.
15 minut piechotą od historycznego centrum dużego miasta, a można odnieść wrażenie że znajdujemy się gdzieś na prowincji. I tak po godzinie włóczenia się w promieniach wiosennego słońca wróciliśmy do hotelu po walizki i wyjechaliśmy na lotnisko. Pożegnaliśmy Porto ukontentowani niezwykłą aurą i różnorodnością atrakcji.