S – SIENA
Magia toskańskiej architektury
Miasto we Włoszech, w południowej Toskanii (55 tys. mieszkańców). Wprawdzie niekwestionowaną stolicą regionu jest przepiękna renesansowa Florencja (https://www.radekfogel.pl/f/florencja/) z mnóstwem fantastycznych zabytków (wizyta w mieście artystów grozi chorobą od nadmiaru piękna), to jednak znajdująca się 80 km na południe Siena również potrafi wzbudzić zachwyt u niejednego turysty. Oczarowuje niezwykłym dziedzictwem kulturowym oraz artystycznym.
W okresie średniowiecza Siena uznawana była za jeden z najważniejszych i najbogatszych ośrodków miejskich w Europie. Rozwój włókiennictwa przyczynił się do wzbogacania się społeczeństwa, którego dużą część stanowiła arystokracja. Tu powstał i funkcjonuje po dziś dzień najstarszy bank na świecie – Monte Paschi di Siena. Konflikt z Florencją i zaraza z 1348 r. doprowadziła do upadku gospodarczego Republiki Sieny. Zwarty układ urbanistyczny, niezwykłe pejzaże i przede wszystkim tradycja słynnego Palio sprawiły, że miasto wpisano na listę UNESCO.
Palio to chyba najsłynniejsza gonitwa konna w historii świata. Tradycje wyścigów odbywających się na centralnym placu Piazza del Campo odwołują się do odległej historii sięgającej czasów średniowiecza. Wyścigi odbywają się dwa razy w roku: 2 lipca oraz 16 sierpnia. Nasza wizyta miała miejsce pomiędzy tymi dniami. Na wyścig pewnie i tak trudno się wtarabanić. Pierwsi widzowie okupują miejsca na Piazza del Campo już przed północą dnia poprzedzającego (wyścig rozpoczyna się o godz. 16:00). Kilkunastotysięczny tłum jest świadkiem barwnego festiwalu. Dżokeje w XV w. strojach reprezentują 17 dzielnic miasta (contrade). Impreza rozpoczyna się poranną mszą świętą, w której udzielane jest błogosławieństwo jeźdźcom: „Idź i zwyciężaj”. Później odbywa się barwny historyczny korowód, w którym uczestnicy przemarszu wiwatują historycznymi chorągwiami i wstęgami. Trasa wyścigu to trzy okrążenia wokół historycznego placu, w kształcie muszli. Nie należy spodziewać się respektowania dżentelmeńskich zasad, znanych bardziej z realiów tradycji brytyjskich. Palio to nie żarty. To wyścig na śmierć i życie. W historii wyścigów miały miejsce tragiczne wypadki. Tradycja i duma z pochodzenia z określonej contrady są wartościami pierwszorzędnymi. Zwycięża koń, który pierwszy dobiegnie do mety, bez znaczenia czy z dżokejem, czy bez niego. Zanim jednak dotarliśmy do magicznego Piazza del Campo odkryliśmy mnóstwo interesujących miejsc.
Zacznijmy zatem od początku… Siena jest miastem, które jako pierwsze w Europie wprowadziło zakaz wjazdu samochodem do centrum. Podobnie jak większość zmotoryzowanych, zwiedzanie Sieny rozpoczęliśmy od parkingu zlokalizowanego w pobliżu twierdzy Medyceuszy (Fortezza Medicea). Warownia powstała w XVI w. w miejscu dawnego fortu, w celu wypędzenia Hiszpanów, którzy chcieli podporządkować sobie Republikę Sieneńską. Po kilku minutach spaceru dotarliśmy do XIII w. dominikańskiej bazyliki z relikwiami św. Katarzyny. Świątynia wygląda na masywną i surową z zewnątrz.
Po trzęsieniu ziemi w XVIII w, wnętrze kościoła przebudowano w stylu barokowym. W połowie XX w. część barokowego wystroju przekształcono w dawne formy gotyckie. W kaplicy św. Katarzyny znajdują się relikwie patronki Europy (głowa i palec). Obok, w miejscu narodzin Katarzyny, wzniesiono sanktuarium na cześć świętej. Tam odnajdujemy tzw. Oratorium Krucyfiksu. Modląc się przed krzyżem święta Katarzyna otrzymała stygmaty. Po wyjścia z sanktuarium zmierzaliśmy wolnym tempem w stronę Piazza del Campo. Po drodze podziwialiśmy fantastyczną panoramę na zabytkową zwartą zabudowę.
Przemierzając wąskimi korytarzami między wysokimi kamienicami dotarliśmy do głównej ulicy Banchi Sopra.
Na kolumnie dostrzegliśmy rzeźbę wilczycy z Romulusem i Remusem. Podobnie jak w Rzymie, tu legendarne postacie mają wymiar symboliczny. Legenda głosi, że miasto zostało założone przez Siena – syna Remusa. Kamiennych figurek mitycznych założycieli miasta jest w Sienie więcej (pojawiają się nawet w herbie). Zanim dotarliśmy na elipsoidalny Piazza del Campo odkryliśmy piękno katedry sieneńskiej.
Nie jest najwyższa, najstarsza, ale przez wielu uważana za najpiękniejszą świątynię we Włoszech. Różowo-biało-szarawa fasada katedry roztacza blask w promieniach słońca. To prawdziwa perła architektury romańsko – gotyckiej.
Wewnątrz odkrywamy rzeźby autorstwa Michała Anioła, Donatella. Doskonale zachowały się XIII w. freski. Katedra jest również miejscem przechowywania relikwii Jana Chrzciciela.
Stojąc na placu przed schodami pomyślałem z otwartą szczęką PERFECTO… Katedra miała być jeszcze większa, ale nie mogła przecież być bardziej imponująca niż monumentalna katedra we Florencji. Świątynię wieńczy 77 metrowa dzwonnica.
W sąsiedztwie uwagę przykuwa Baptysterium św. Jana.
Dla moich oczu to był już przesyt kunsztu. Zanim postawiliśmy swoje stopy na historycznym del Campo musieliśmy ostudzić emocje, konsumując wspaniałe włoskie lody. Palazzo Pubblico, czyli ratusz to najważniejsza budowla na głównym placu.
Budynek z przełomu XIII i XIV w. prezentuje się imponująco. Marmurowe arkady i kondygnacje z cegły zwieńczone krenelażem nie mogą umknąć uwadze żadnego turysty. Podobnie jak 102 metrowa wieża Torre del Mangia przylegająca do ratusza.
Na szczycie smukłej wieży znajduje się taras widokowy. Stąd, po pokonaniu ok. 400 schodów można podziwiać piękną panoramę Sieny. Niestety musieliśmy jedynie uruchomić wyobraźnię. Oczekiwanie w kolejce pochłonęłoby zbyt dużo czasu. Z Torre del Mangia (wieża obżarciucha) wiąże się ciekawa legenda. Dzwonnik, którego obowiązkiem było bicie w dzwony na szczycie wieży, swoje wynagrodzenie zwyczajnie przejadał. Nazwano go „zjadaczem zarobków” – Mangiaguadagni. Wewnątrz ratusza znajduje się muzeum malarstwa. Plac imponuje nie tylko rozmiarami, ale i kształtem. XIV w. fontanna Fonte Gaia zapewnia nieco ochłody przed upałem.
Siena oferuje znacznie więcej atrakcji. My już jednak wróciliśmy w stronę parkingu. Po powrocie do hotelu konsumowaliśmy wyśmienite toskańskie chianti zakupione w Greve in Chainti (https://www.radekfogel.pl/g/greve-in-chianti/). Nie można było inaczej zakończyć dnia po zderzeniu się z taką dawką piękna.