W – WŁODAWA
Na styku kultur
Niewielkie miasto powiatowe we wschodniej Polsce nad Bugiem przy granicy białoruskiej i w bliskiej odległości strefy granicznej z Ukrainą (13 tys. mieszkańców). Włodawa była celem naszej wizyty podczas kilkudniowego pobytu na Polesiu. Decyzję o przyjeździe tutaj zdeterminowały dwa powody. Od dłuższego czasu w mojej głowie kłębiła się myśl o spływie kajakowym Bugiem. Krótki pobyt na Polesiu przyspieszył realizację tych planów. Bug to czwarta najdłuższa rzeka w Polsce i zarazem jedyna w całości naturalna bez regulacji na wszystkich odcinkach. Rzeka wzbudza kontrowersyjne emocje. Złą sławę zawdzięcza nieprzewidywalnemu nurtowi oraz nieuregulowanemu dnu. Na dodatek z roku na rok pogarsza się jakość wody i poziom zanieczyszczenia.

Iza nie do końca była przekonana co do słuszności wyboru. Z dziećmi na głęboką wodę ? – zapytała z dużą dozą niepewności. Nie miałem odwagi poinformować również, że przeczytałem o niedawnych przypadkach utonięć… Ten dreszczyk emocji paradoksalnie tylko wzmacniał moje zapędy. Wypierałem poczucie odpowiedzialności. Synowie mieli za sobą cały szereg spływów na rzekach o różnych poziomach trudności. Tłumaczyłem sobie, że nabyli pewne doświadczenie i są całkiem nieźle przygotowani fizycznie. Dopiero jednak zapewnienie organizatora spływu Spływy kajakowe Bugiem „Krokodylek” o dochowaniu należytej staranności oraz stwierdzenie, że „wybrany odcinek nie powinien sprawiać większych problemów” przekonało moją ukochaną.
Pierwotnie plan zakładał początek spływu nieopodal trójstyku granic: polsko-ukraińsko-białoruskiej, znajdującego się pomiędzy Orchówkiem a Sobiborem. Ostatecznie jednak spływ rozpoczęliśmy kilka kilometrów na północ, właśnie we Włodawie. Pierwszym charakterystycznym miejscem na naszym wodnym szlaku był wodowskaz. Pamiętam komunikaty radiowe o stanie wody na Bugu. To właśnie w tym miejscu dokonuje się tych „legendarnych” pomiarów. Pogoda sprzyjała. Lekki wiaterek, temperatura ok. 25°C . Oś rzeki stanowi granicę z Białorusią. Płynęliśmy lewą stroną. Zdarzały się przypadki nałożenia mandatu kajakarzom, który naruszyli symetrię rzeki. Nasz spływ miał miejsce dwa tygodnie przed wyborami na Białorusi. Kilka dni wcześniej odwiedziliśmy kraj za Bugiem. Narastały niepokoje społeczne przed zbliżającymi się wyborami… Z perspektywy rzeki dostrzegłem kilku uzbrojonych pograniczników po stronie naszego wschodniego sąsiada. Przez krótką chwilę można było zauważyć nawet zasieki kolczaste. Płynęliśmy leniwie podziwiając nadbużańskie krajobrazy. Wokół absolutna cisza. Na całym odcinku do Różanki towarzyszyły nam jedynie dwa kajaki.
Błogi spokój przerwało skrzeczenie kormorana, który wyfrunął z zarośli dostojnie wymachując rozległymi skrzydłami. Odcinek do Różanki nie nastręczał żadnych problemów.
Nie mogliśmy jednak zapominać o nieprzewidywalności rzeki. Tylko raz ugrzęźliśmy na mieliźnie. Metr dalej wiosło kajaka nie dosięgało już dna.
Momentami koryto Bugu rozciągało się na niemal 100 metrów szerokości. Dopłynęliśmy do Różanki bez większego wysiłku. To był bardzo łatwy etap. Do takich rzek trzeba jednak zawsze podchodzić z dużą pokorą.
Wracamy do Włodawy. Krótka przerwa na zasłużone lody i najwyższy czas na realizację drugiego celu… Włodawa często stawiana jest za wzór symbiozy i pojednania w wymiarze wielokulturowym. Na przestrzeni lat w zgodzie żyli tu Polacy, Ukraińcy, Rosjanie i Żydzi. Ci ostatni stanowili przed wojną ponad 60% populacji. Zdolność dostosowywania się i wzajemna akceptacja między narodami przyczyniła się do organizacji Festiwalu Trzech Kultur. Impreza odbywa się cyklicznie od ponad 20 lat. Ze względu na pandemię koronawirusa tegoroczną edycję zaplanowano w nieco okrojonej formie. Nasza wizyta nie pokrywała się z terminem festiwalu. Odwiedziliśmy Włodawę pod koniec lipca. Chciałem przyjrzeć się jednak trochę z bliższej perspektywy na tradycję wielokulturową oraz synergię trzech religii: katolicyzmu, judaizmu i prawosławia. Nie zaobserwowałem żadnych antagonizmów. Obok przepięknego rzymskokatolickiego kościoła św. Ludwika dostrzegamy interesujące graffiti na murze przypominające o festiwalu i zgodzie religijnej.
Przy barokowej XVIII w. świątyni znajduje się klasztor Paulinów.

We wnętrzu zwracamy uwagę na jaskrawe polichromie, obraz Matki Bożej nad ołtarzem oraz pozłacaną ambonę.
W podziemnej krypcie znajdują się grobowce zakonników. Zmierzamy w stronę centrum. PRL-owska architektura włodawskiego rynku prezentuje się niestety bardzo niefartownie. Włodawskie sacrum w porównaniu do świeckiej zabudowy to zupełnie inny poziom harmonii i dobrego smaku. Na miejscu dawnego ratusza znajduje się tzw. „Czworobok”. Budynek niegdyś pełnił funkcję targowiska. Należał do miejskich kupców i rzemieślników. Trudno nie zauważyć w pobliżu siermiężnego pomnika walk i męczeństwa wojsk polskich i sowieckich.

Docieramy do ulicy Czerwonego Krzyża. Tu znajduje się Mała oraz Wielka Synagoga.
Nie pełnią one już jednak swojej funkcji religijnej. Zespół Synagogalny to dzisiaj odrestaurowane muzeum przedstawiające historię społeczności żydowskiej we Włodawie.

Oprócz wspomnianych synagog w skład zespołu wchodzi jeszcze Dom Pokahalny, w którym znajdowała się Siedziba Gminy Żydowskiej. O wzajemnym szacunku przypominają rzeźby rabina, księdza i duchownego obrządku wschodniego, które usytuowano przed wejściem do muzeum.
Można rzeczywiście odnieść wrażenie, że nie istnieje tu zjawisko ksenofobii. Ostatnią świątynią, którą odwiedziliśmy była Cerkiew p.w. Narodzenia NMP.

Początkowo była to unicka świątynia przynależna grekokatolikom. Cerkiew przeszła w ręce Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego w XIX w. Klasycystyczny wygląd z cechami bizantyjskimi wywarł na mnie pozytywne wrażenie.
Wewnątrz na uwagę zasługuje zabytkowy ikonostas. Pani z kancelarii, która otworzyła drzwi do cerkwi nie była jednak zbyt skora do udzielania informacji. Koncentrowała uwagę na sprzedaży dewocjonaliów….
Mozaika na styku trzech kultur to nie tylko miejska tradycja. Krótki spacer po miasteczku utwierdził nas w przekonaniu, że wzajemny szacunek jest podstawą relacji międzyludzkich. Na twarzy synów uwidacznia się zmęczenie. Z drugiej strony miny młodzieńców sugerują też zaciekawienie i zrozumienie. Z dumą stwierdzam, że chłopcy zdali lekcję z zakresu komitywy społecznej. Drugi cel wizyty we Włodawie zrealizowany. Będąc w okolicy warto udać się do Sobiboru, gdzie znajduje się dawny niemiecki nazistowski obóz zagłady. Warto również pospacerować ścieżkami Sobiborskiego Parku Krajobrazowego. Miłośnicy wypoczynku i rekreacji chętnie udadzą się nad Jezioro Białe do pobliskiej Okuninki. My chcąc uniknąć tłumów wracamy w centralną część magicznego Polesia. Nie znajdujemy tu wprawdzie tak rozbudowanej infrastruktury jak w Okunince. Jezior jest tu jednak do wyboru, do koloru. No i dzikich tłumów brak To już jednak zupełnie inna historia.