C – CZARNA HAŃCZA
Idylliczna afirmacja życia
Rzeka w północno–wschodniej Polsce oraz na Białorusi (142 km długości, z czego 108 km w Polsce). Czarna Hańcza to lewy dopływ Niemna. Wypływa z najgłębszego jeziora w Polsce – Hańcza (108,5 m głębokości). Nazwa Hańcza pochodzi z wymarłego języka Jaćwingów i oznacza kaczkę. Wśród kajakarzy rzeka jest szczególnie popularna, wręcz kultowa. Spływ kajakiem po meandrach największej rzeki Suwalszczyzny jest niesamowitym przeżyciem, którego warto doświadczyć.
Pływałem kajakiem już niemało. Spływ Czarną Hańczą dostarczył mi jednak szczególnych doznań.
Istnieją dwa klasyczne szlaki: mała pętla (prowadzi przez j. Białe – j. Studzieniczne – Kanał Augustowski – j. Serwy) oraz duża pętla, która zaczyna się w Augustowie, przebiega dalej na zachód rzeką Rospudą, następnie przenoska do j. Wigry i z powrotem na Czarną Hańczą, w kierunku Kanału Augustowskiego i powrót do Augustowa (przy okazji zapraszam do postu o Augustowie – https://www.radekfogel.pl/a/augustow/). Rzeka jest oblegana przez kajakarzy do tego stopnia, że władze Wigierskiego Parku Narodowego zastanawiają się nad ograniczeniem ruchu turystycznego. Jest on szczególnie wzmożony na odcinku za jeziorem Wigry. My szczęśliwie wybraliśmy się do Augustowa przed głównym sezonem. Podczas naszego spływu napotkaliśmy niewielu kajakarzy.
Skorzystaliśmy z oferty SZOT Przedsiębiorstwo Turystyczne – spływy z pasją / kayaking with passion. Świetna organizacja i profesjonalna obsługa sprawiły, że spływ był bardzo udany. Rozpoczęliśmy naszą ekspedycję od miejscowości Wysoki Most na obrzeżach Wigierskiego PN.
Najpierw rzeka powoli płynie wśród rozlewisk, następnie przyśpiesza swój bieg w malowniczej dolinie Puszczy Augustowskiej.
Czarna Hańcza zaczyna zawile meandrować, gdzieniegdzie tworząc wysepki i starorzecza. Wzdłuż brzegów napotykamy pola biwakowe i kameralne plaże. Naszą uwagę przyciągają jednak mieszkańcy okolicznych wsi sprzedający jagodzianki, kartacze i inne wyroby spożywcze. Ulegamy pokusie. Kotwiczymy w okolicach Studzianego Lasu.
Odnosimy wrażenie, że odbyliśmy podróż w czasie do początku XX wieku. Pyszne jagodzianki sprzedaje nam rudowłosa kramarka, ubrana w kostium przypominający garderobę z okresu międzywojennego Po krótkiej przerwie wyruszamy dalej. Tym razem na drewnianym pomoście spotykamy starca, grającego na akordeonie. Zupełnie bezinteresownie przygrywał znane, stare melodie. Melancholia… Niesamowity widok.
Płyniemy dalej. Spotykamy rozlewiska porośnięte trzciną i kaczeńcami.
Przed Frąckami zatrzymujemy się w „Agroturystyce u Bociana”. Tu zażywamy kąpieli. Na naszych twarzach uśmiechy. Wszechobecna radość zostaje jednak brutalnie przerwana. Po wyjściu z wody coś kłuje mnie w duży paluch u prawej nogi. Nie tylko mnie. Dzieci też narzekają na swędzenie w stopie. Pijawki upodobały sobie nasze kończyny Jeszcze nigdy kąpiąc się w rzecze nie miałem styczności z tymi krwiopijcami. Mimo to, pełni szczęścia spływ kończymy we wsi Frącki. Taki spływ to idylliczna afirmacja życia
Odcinek do Kanału Augustowskiego oraz dalej, również po białoruskiej stronie odkładamy na przyszłość…
uwielbiam kajaki
Jak fajnie widzić znajome rejony,,. Wychowałam się pływając z rodzinką Czarną Hańczą, polecam wszystkim.