O – OCHRYDA
Bałkańska Jerozolima
Miasto w południowo – zachodniej Macedonii Północnej (40 tys. mieszkańców). Prawdziwa mekka dla turystów przybywających do Macedonii Północnej (od trzech lat obowiązuje przymiotnik „Północna”, bez użycia którego nie udałoby się rozwiązać sporu z południowym sąsiadem o identyczną nazwę historycznej krainy północnej Grecji).
Ochryda przyciąga turystów przede wszystkim ze względu na fascynujące Jezioro Ochrydzkie, ogromną liczbę zabytków wpisanych na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO oraz niesamowitą atmosferą i klimatem.
Nazywana jest miastem 365 cerkwi oraz Perłą Macedonii. Niektórzy porównują ją do Rzymu oraz Jerozolimy określając „turystyczną stolicę” Macedonii Północnej Wiecznym Miastem, czy Jerozolimą Bałkanów.
Nie od razu nas zauroczyła. Dopiero druga wizyta spowodowała zmianę w postrzeganiu tego miasta.
Do Ochrydy dotarliśmy „prywatnym środkiem transportu Zorana”. Wiem, że brzmi enigmatycznie, ale oczekując na spóźniającego się busa, na przystanek podjechał pewien pan bardzo starym mercedesem. Zapytał: Ochryd ?, Jas sum Zoran – przedstawił się i zaproponował kurs po cenie biletów. W ten sposób kilka razy podróżowaliśmy po Macedonii. Rozkład jazdy to często jakaś iluzja. Zoran podwiózł nas w okolice miejskiego targu. Przemknęliśmy miedzy kramami w stronę Placu przy meczecie Ali Paszy.
XVI w. budowla jest pozostałością po czasach osmańskich. Meczet prezentuje się ciekawie. Na tle innych historycznych obiektów pozostawia jednak dużo do życzenia. Przed meczetem znajduje się bardzo stary, bo liczący prawie tysiąc lat, platan.
Legenda głosi, że drzewo zasadził uczeń świętych Cyryla i Metodego – Klemens z Ochrydy (święty katolicki i prawosławny). Tutaj turyści znajdują schronienie od piekącego słońca. Krętami uliczkami zmierzamy przez Górną Bramę Starego Miasta na wzgórze, na którym znajduje się twierdza cara Samuela. Ach co za wzgórze… (w dosłownym tłumaczeniu „och rid” oznacza właśnie Ochrydę) – chciałoby się krzyknąć za legendarnymi pierwszymi osadnikami miasta. Widok stąd jest bajkowy. Kolor tafli jeziora pozytywnie nastraja.
Samuel był twórcą państwa bułgarskiego mniej więcej w tym samym okresie, kiedy w Polsce władzę sprawował Mieszko I. Wprawdzie po warowni pozostały jedynie mury z krenelażem, wizyta w twierdzy to jednak pozycja obowiązkowa dla każdego turysty odwiedzającego Ochrydę.
Macedońska flaga triumfalnie powiewa z murów obronnych.
Po zejściu z twierdzy udaliśmy się w miejsce wykopalisk archeologicznych. W pobliżu znajdują się liczne cerkwie. Do tej pory odwiedziliśmy w Ochrydzie jedynie prawosławną cerkiew Wniebowzięcia Bogurodzicy Kamieńskiej w drodze na wzgórze.
Tym razem odkrywamy prawdziwe bogactwo sakralne. Cerkiew św. Pantelejmona i Klimenta to miejsce, w którym św. Kliment otworzył szkołę i wynalazł cyrylicę.
Tutaj też został pochowany. Zwracamy uwagę na interesujące mozaiki. Kolejna cerkiew św. Jana Teologa w Kaneo to prawdziwa perła Ochrydy.
Wąskimi uliczkami docieramy do najbardziej urzekającego zakamarka całej Ochrydy.
Po drodze spotykamy stare jugosłowiańskie zastawy.
Mimo niewielkich rozmiarów, usytuowana na końcu cypla, XIV w. cerkiew prezentuje się zjawiskowo. Niemal wszystkie foldery, wydawnictwa, portale reklamujące Ochrydę ukazują zdjęcie cerkwi św. Jana i turkusowej tafli jeziora.
Wewnątrz podziwiamy freski, ikonostas oraz malowidło Chrystusa Pantokratora w otoczeniu aniołów.
Ochrydzkie cerkwie są fantastyczne. Jednak upał dał się pomału we znaki. Dodatkowo sceneria zachęcała wręcz do skorzystania z kąpieli. Sacrum chwilowo zeszło na drugi plan. Zeszliśmy schodkami w stronę nabrzeża. Dużym zainteresowaniem cieszą się tu rejsy łodziami w stronę portu. My jednak udaliśmy się trochę dalej. Mimo dużej ilości ostrych kamieni rozłożyliśmy koc, a następnie zanurzyliśmy się w bajecznym jeziorze.
Woda jest krystalicznie czysta, jednak relatywnie chłodna. Mimo wszystko kąpiel w okolicach cerkwi św. Jana to wyjątkowe doświadczenie. Po krótkiej regeneracji wróciliśmy na drogę odkrywania historycznych atrakcji. Starożytny Teatr z II w p.n.e. to kolejny cel naszej wędrówki. Lokalizacja między dwoma wzgórzami sprawia, że efekty akustyczne są tu znaakomite.
W sezonie odbywają się tu koncerty i inscenizacje w ramach festiwalu Lato Ochrydzkie. Występował tu m. in. Jose Carreras. Krętymi uliczkami schodzimy znów ze wzgórza i zmierzamy w stronę portu. Po drodze wstępujemy jeszcze do okazałej cerkwi Najświętszej Bogurodzicy Perybleptos z genialnymi freskami. Zanim dotarliśmy do portu dłuższą chwilę spędziliśmy jeszcze w cerkwi św. Zofii – największej w Ochrydzie.
Zanim wstąpiliśmy w krużganki świątyni dostrzegliśmy kilka żółwi wygrzewających się na trawie przed wejściem do cerkwi.
W mojej ocenie to najpiękniejsza świątynia w mieście. Powstała w XI w. W czasie panowania tureckiego zamieniono ją w meczet. Wnętrza również zdobią znakomicie zachowane freski.
Po tak intensywnym zagłębianiu się w piękno sztuki sakralnej udaliśmy się do tawerny w porcie. Rarytasem kulinarnym jest tu pstrąg. Chłopaki jednak uparli się na pizzę… Trochę żałuję, ale życie to sztuka kompromisów (górnolotnie i trywialnie zarazem heh 🙂 ) W porcie znajdują się liczne stateczki i jachty, a nawet łódź podwodna – trochę droga atrakcja… Zrezygnowaliśmy z niej, mimo nacisków. Życie to przecież sztuka kompromisów 🙂
Pojutrze skorzystamy z ofert jednego z armatorów i wybierzemy się w rejs do św. Nauma (o tym w osobnym poście). Przed portem znajduje się pomnik memoriał Objawienia Pańskiego a także pomnik św. Cyryla i Metodego.
Nieopodal zasiadamy w wygodnych fotelach kawiarenki i degustujemy ogromne porcje lodów spoglądając ne fenomenalną perspektywę jeziora. Wracamy główną arterią (macedońskim Bulwarem), czyli dawną muzułmańską dzielnicą w stronę meczetu Ali Paszy. To najbardziej zatłoczone miejsce w Ochrydzie. Mnóstwo tu sklepików z pamiątkami. Znajdujemy również słynne ochrydzkie perły pochodzące z łusek ryb – płaszic. Jak już pisałem wcześniej życie to sztuka kompromisów. Ze względu na wysoką cenę zrezygnowaliśmy z zakupu. Perły są fantastyczne, ale moja żona i tak jest najpiękniejsza 🙂