K – KOPENHAGA
Tu jest Hygge !
Stolica i największe miasto w Danii (cały zespół metropolitalny liczy 1,3 mln mieszkańców). Po duńsku København, czyli „port kupców” to w moim odczuciu jedna z najpiękniejszych europejskich stolic. Mam na myśli zarówno cały koncept urbanistyczny jak i architekturę miasta. Właśnie w Kopenhadze dostrzegam harmonię pomiędzy tradycją a nowoczesnością, wielkomiejskim zgiełkiem i sielankowym wyciszeniem. Miasto wydaje się wręcz idealne do życia. Z jednej strony luz i prostota, należałoby dodać niebanalna prostota, z drugiej komfort, szczęście i elegancja. Hygge – tak właśnie Duńczycy określają wewnętrzną równowagę, harmonię. Ten duński stan szczęścia dostrzegliśmy już po kilku godzinach pobytu w Kopenhadze. Można im tego pozazdrościć. Trzeba też od razu zaznaczyć, że hygge nie wynika wyłącznie z zamożności duńskiego społeczeństwa. Zwiedzając Kopenhagę krok po kroku zanurzyliśmy się w tym błogostanie. Większość grup rozpoczyna zwiedzanie od symbolu duńskiej stolicy – syrenki. Z nami było podobnie. Tłumnie odwiedzany pomnik na nabrzeżu Langelinie to dla wielu obowiązkowy punkt w trakcie kopenhaskiego tournée. Rzeźba z brązu przedstawiająca postać z baśni Hansa Christiana Andersena autorstwa duńskiego rzeźbiarza Edvarda Eriksena nie jest jednak szczególnie oszałamiającą atrakcją. Syrenka mierzy zaledwie 125 cm.
Warszawska syrena jest rzekomo legendarną siostrą kopenhaskiej nimfy wodnej. Na szczęście udało nam się uchwycić kadr bez osób trzecich.
Po kilku minutach spaceru dotarliśmy do fontanny nordyckiej bogini Gefion orzącej morze czterema wołami. W przeciwieństwie do syrenki fontanna robi wrażenie.
Tuż obok znajduje się anglikański kościół św. Albana zbudowany w stylu wiktoriańskim.
Warto w tym miejscu również przespacerować się po Kastellet – jednej z najlepiej zachowanych twierdz w Europie. Zbudowana na planie gwiazdy cytadela dzisiaj pełni funkcję rekreacyjną i spacerową. Krajobraz wydaje się znajomy. Gdzieś to już kiedyś widziałem… – powtarzam w myślach drapiąc się po głowie. Wiem ! W tym momencie przypomniałem sobie perypetie fajtłapowatych rabusiów: Egona, Benny’ego i Kjelda w rewelacyjnej duńskiej komedii kryminalnej. Tutaj kręcono sceny do „Wielkiego skoku Gangu Olsena“. Spoglądam z uśmiechem na Izę i nie mogę się powstrzymać: Klawo jak cholera ! Musiałem to powiedzieć 🙂 Ruszamy dalej. Zaskakuje widok niemal wszystkich zaparkowanych samochodów podłączonych do publicznie dostępnych punktów ładowania. Kolejnym celem naszej wędrówki jest Amalienborg – rezydencja duńskiej rodziny królewskiej.
Cztery rokokowe budynki pałacowe ułożone są wokół ośmiokątnego placu niemal symetrycznie. Rezydencja powstała w XVII w. na polecenie królowej Zofii.
Budynek jednak spłonął. Dzisiaj Amalienborg często określa się jako zimowy pałac królewski (najczęściej wtedy duńska rodzina królewska tam przebywa). W jednym z gmachów (Pałac Schacka) zamieszkuje uwielbiana przez Duńczyków, najdłużej urzędująca głowa państwa w Europie – królowa Małgorzata II. Zwiedzamy wnętrza. Zwracamy szczególnie uwagę na komnatę Fabergé ze zbiorami złotniczymi i monarszymi. Po wyjściu z pałacu na dziedzińcu oczekujemy na zmianę warty. Zbliża się południe. Podobnie jak w londyńskim Buckingham Palace, regiment strażników ubranych w eleganckie mundury i słynne puszyste czapki z niedźwiedzich skór (bermyce), przygotowuje się do uroczystej zmiany warty z udziałem wojskowej orkiestry.
Odniosłem jednak wrażenie, że sama ceremonia ma charakter bardziej swobodny, nieskrępowany, a nawet żartobliwy. Nigdy nie wiadomo jak zareaguje gwardzista. Wolałem się nie plątać zbyt blisko 🙂
Pośrodku placu znajduje się ciekawy pomnik króla Fryderyka V na koniu.
Tylko 2 minuty spaceru dzieli Amalienborg od Kościoła Fryderyka, bardziej znanego jako Kościół Marmurowy. Ta XVIII w. luterańska świątynia słynie z największej kopuły w całej Skandynawii. Wygląda majestatycznie.
Ruszamy do Nyhavn, czyli Nowego Portu – chyba najbardziej barwnej atrakcji Kopenhagi.
Niektórzy nazywają Nyhavn „najdłuższym otwartym barem Skandynawii”. Tawerna jedna obok drugiej 🙂Moim zdaniem, to najbardziej malownicze miejsce w Kopenhadze. W XVII w. kanał był wykorzystywany do rozładunku towarów. Po jego dwóch stronach znajdują się kolorowe kamieniczki.
Nabrzeże „słoneczne” do połowy XX w. pełniło funkcję dzielnicy domów publicznych. Przy Nyhavn mieszkał niegdyś Hans Christian Andersen. Najstarszy dom pochodzi tu z 1681 r. Południowe nabrzeże jest bardziej zacienione. Tutaj kupujemy pamiątki i wykonujemy zdjęcia archiwizując magię tego miejsca.
Wieczorami Nyhavn tętni życiem. Knajpki i restauracje zapełnione są turystami. Wróciliśmy tu kolejnego dnia wieczorem, żeby właśnie doświadczyć tej rewelacyjnej atmosfery. Hygge w Kopenhadze najlepiej zakosztować podczas rejsu kanałami.
Do łodzi wsiedliśmy w okolicach kościoła Holmens. To właśnie w tej świątyni królowa wyszła za mąż. Nie wchodziliśmy jednak do środka. Podekscytowani rejsem w słoneczne popołudnie w głowie w pośpiechu układałem sobie skojarzenia z Amsterdamem (https://www.radekfogel.pl/a/amsterdam/). Kanały, urokliwe kolorowe kamienice, no i oczywiście rowery. Powszechnie uważa się Amsterdam za rowerową mekkę. Tymczasem w przeróżnych rankingach to właśnie Kopenhaga przewodzi jako miasto najbardziej przyjazne cyklistom. Rowerzyści są wszędzie. Fantastyczny widok ! Wróćmy jednak do rejsu. Istna sielanka. Nowoczesne przeszklone apartamentowce harmonijnie koegzystują w krajobrazie z zabytkowymi budowlami.
Najpierw naszym oczom ukazuje się Borsen – kopenhaska giełda.
To jeden z najlepiej zachowanych przykładów renesansu… holenderskiego 🙂 Z perspektywy łodzi niezwykle prezentuje się 90 metrowa spiralna wieża Kościoła Najświętszego Zbawiciela.
Mijamy nowoczesny budynek Biblioteki Królewskiej. Ze względu na kolor i architekturę nazywana jest „czarnym diamentem“. Wpływamy do dawnej dzielnicy portowej – Christianshavn. Przed nami Królewska Akademia Marynarki Wojennej oraz słynna Christiana (tam udamy się następnego dnia).
Zawijamy pętelkę w stronę kopenhaskiej syrenki i twierdzy Kastellet. Zwracamy uwagę na futurystyczny kształt opery.
Po godzinnym rejsie udaliśmy się na na spacer po Stroget – głównym deptaku staromiejskim.
To Tętniąca życiem reprezentacyjna arteria piesza. Mnóstwo tu markowych sklepów i knajpek. Deptak ma niemal 2 km długości. Przy wejściu do Stroget znajduje się ciekawa fontanna z odlatującymi bocianami.
Przed nią od strony kanału niewielki plac Hojbro z pomnikiem założyciela miasta biskupa Absaloma na koniu. Tutaj siadamy w urokliwej knajpce i smakujemy znakomite duńskie piwo Tuborg (na popularnego Carlsberga jeszcze przyjdzie czas). Popijając szklaneczkę zimnego piwa o umiarkowanym posmaku goryczki podziwiliśmy Christiansborg – dawny zamek królewski, a obecnie siedzibę duńskiego parlamentu Folketing.
Gmach zlokalizowany jest na wyspie Slotsholmen. Z lądem łączy go aż dziewięć mostów. Dzień zbliżał się już ku końcowi. Po konsumpcji tuborga zdążyliśmy już jedynie wjechać windą na najwyższą wieżę widokową w Kopenhadze – Tårnet. Panorama Kopenhagi zapiera dech w piersiach.
Nie tylko Kopenhagi zresztą. Z wieży widokowej dostrzegamy cieśninę Sund z Öresundsbron – wyjątkową konstrukcją mostu łączącego Szwecję z Danią oraz szwedzkie Malmö z najwyższym budynkiem nie tylko w Szwecji, ale i całej Skandynawii – Turning Torso.
Wrócimy tu jutro. Udajemy się do hotelu Cabinn usytuowanego przy kanale Sydhavnen, oddzielającego Zelandię od wyspy Amager. Po wieczornym posiłku, na którym nie mogło zabraknąć tradycyjnych duńskich frykadeli z kiszonymi ogórkami, spacerowaliśmy wzdłuż nabrzeża. Mnóstwo szczęśliwych ludzi wypoczywa pływając w łodziach, czy też specjalnie zaprojektowanych tratwach. Niektórzy organizują w nich przyjęcia. Słychać śpiew, dźwięki gitary. Mimo, że jest już po godzinie 20, spotykamy rodziny pluskające się w miejscu, gdzie kąpiel jest dozwolona. Hygge trwa w najlepsze.
Nie chcemy być gorsi. Green Island CPH prezentuje się znakomicie. Spędzamy tam czas do późna. Rewelacja.
Kolejny dzień zaczęliśmy od wizyty w Christiansborgu. W gmachu oprócz siedziby parlamentu, rezyduje premier oraz mieści się Sąd Najwyższy.
Zaraz pewnie odbędzie się wizyta jakiejś ważnej persony. Limuzyny i pojazdy policyjne otaczają zamek królewski. Nie zwiedzamy komnat królewskich. Spacerujemy wokół dziedzińca, Muzeum Historii Wojska oraz Muzeum Żydów Duńskich.
Reprezentatywne wnętrza podziwiamy natomiast w kopenhaskim ratuszu, oddalonym kilometr na zachód od parlamentu.
Budynek powstał na początku XX w. Ma ciekawą architekturę.
Uwagę zwraca wieża z zegarem astronomicznym. Plac ratuszowy tętni życiem. Tu właściwie zaczyna się Stroget. My jednak spoglądamy w przeciwnym kierunku. Przy bulwarach Hansa Christiana Andersena znajduje się pomnik legendarnego baśniopisarza.
Po drugiej stronie ulicy znajduje się Tivoli. Popularny lunapark i ogrody zostały założone już w 1843 r.
Rutschebanen – zabytkowa drewniana kolejka górska, liczne karuzele, alejki kwiatowe, klimatyczne kawiarenki przyciągają mieszkańców Kopenhagi i turystów, którzy chętni spędzają tu wolny czas.
Nieopodal znajduje się NY Carlsberg Glyptotek – przepiękne muzeum sztuk pięknych z antycznymi dziełami sztuki, założone przez Carla Jacobsena, syna założyciela browaru Carlsberg. Wejście do browaru usytuowane jest 3 kilometry dalej, w pobliżu kopenhaskiego ogrodu zoologicznego. Do środka prowadzi słynna Brama Słoni. Carlsberg reklamuje się jako „prawdopodobnie najlepsze piwo na świecie“. Najsłynniejszym duńskim piwem raczymy się jednak w knajpce w pobliżu kopenhaskiego uniwersytetu. Z pewnością nie jest najlepszy na świecie, ale smakuje wybornie, w dodatku został podany w oryginalnym kufelku z wygrawerowanym słoniem – symbolem browaru. Po chwili wytchnienia ruszamy dalej w miasto. W pobliżu kampusu znajduje się najważniejszy kościół luterański w mieście – Katedra Marii Panny. Pięć minut później jesteśmy już przed Okrągłą Wieżą (Rundetaarn). To XVII w. obserwatorium astronomiczne. Architektonicznie prawdziwy majstersztyk.
Nie ma tu schodów. Spiralną klatką schodową można dostać się na szczyt. Z wieży można zobaczyć panoramę duńskiej stolicy. Do dzisiaj żałuję, że nie mogliśmy tego doświadczyć. W końcu dotarliśmy do XVII w. rezydencji duńskich królów – zamku Rosenborg.
Powstał na polecenie króla Christiana IV. Rosenborg bez wątpienia należy do najbardziej rozpoznawalnych obiektów w Kopenhadze.
Rezydencja powstała zgodnie z założeniami renesansu niderlandzkiego. W komnatach znajdują się regalia koronacyjne i przeróżne pamiątki po duńskich monarchach.
Obok zamku znajduje się Ogród Botaniczny. Ostatnim punktem wizyty w Kopenhadze była Christiania. Niezależna od miasta, właściwie Wolne Miasto Christiania to ciekawy eksperyment społeczny.
Można powiedzieć państwo w państwie. Budzi kontrowersje. Ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. Wszystko zaczęło się pół wieku temu. Środowiska hippisowskie i anarchistyczne zasiedlały opuszczoną jednostkę wojskową. W założeniach świat idealny, bez zasad, przemocy, pieniądza, z własną edukacją, z relatywnym podejściem do wartości, czy też z wiarą w cokolwiek – tak miał wyglądać obraz Christianii. Oczywiście przez szereg lat pojawiały się problemy z narkomanią, prostytucją, przestępczością (w latach 80-tych oraz 90 –tych główną ulicę Pusher street opanowały gangi). Dzisiaj Christiania w dalszym ciągu stanowi miejsce buntu przeciw normom społecznym. Mieszka tu ok. 1000 osób. Na podstawie umowy z duńskim rządem, mieszkańcy płacą podatki za zgodę na legalizację pobytu. Żyją ze sprzedaży przeróżnych gadżetów własnej roboty. Tu kwitnie życie artystyczne.
Mieszkańcy posiadają własną walutę, sklep jazzowy, knajpki. Trzeba jednak uważać. Nie wolno zapuszczać się w odległe zakamarki. Nie wolno też biegać. Miałem mieszane uczucia co do Christianii… Kopenhaga to jedna z najpiękniejszych europejskich stolic. Podobnie jak słynne duńskie klocki LEGO, Kopenhagę należy poznawać i odkrywać kawałek po kawałku, detal po detalu. Bez pośpiechu, z wewnętrzną harmonią i pozytywnym hygge na serduchu.