C – CIECHOCINEK
Dancing wokół tężni
Miasto uzdrowiskowe w województwie kujawsko – pomorskim (10 tys. mieszkańców). Ciechocinek, jako jedno z najbardziej znanych miast zdrojowych w Polsce, przyciąga turystów i kuracjuszy, nie tylko ze względu na walory zdrowotne, ale również wypoczynkowe i kulturowe. Leczy się tu choroby narządów ruchu, kobiece, układu nerwowego, oddechowego i krążenia. Znajdują się tu liczne źródła solankowe. Symbolem miasta są trzy potężne tężnie solankowe.
Powstały w XIX w., do dzisiaj tworzą specyficzny mikroklimat z naturalnym inhalatorium. Zespół tężni i warzelni soli, jako największa drewniana konstrukcja tego typu w Europie, stanowi Pomnik Historii.
W centrum uzdrowiska znajduje się park zdrojowy, który posiada interesujący starodrzew, pełen klonów, dębów, lip i świerków. W drugiej połowie XIX w. zbudowano w parku pijalnię wód mineralnych, nawiązując do stylu willi szwajcarskich.
Pijalnia posiada charakterystyczną przybudówkę z wieżyczką. Mieści się tam sala koncertowa i stylowa kawiarenka „Bristol”. W parku warto zwrócić uwagę na muszlę koncertową w stylu zakopiańskim oraz fontannę „Jaś i Małgosia”.
Ciechocinek przykuwa uwagę również, ze względu na ciekawą architekturę. Wśród obiektów sakralnych na pierwszy plan wysuwa się drewniana cerkiew p.w. św. Michała Archanioła oraz kościół św. Piotra i Pawła. Wśród świeckich obiektów warto wyeksponować restaurację „Zdrojową” (dawne „Casino Europa”), Zespoły Łazienek oraz Dworek Prezydenta RP. W Ciechocinku byliśmy jesienią 2016 r. Po sezonie turystycznym, nie napotkaliśmy zbyt wielu turystów. Większość osób, z którymi się zetknęliśmy to kuracjusze powyżej 60 roku życia. Obserwując szczęśliwą parę staruszków, trzymających się za ręce, skonstruowałem w mojej wyobraźni pewną wizję, optymistyczną myśl. Kiedy będę już w sędziwym wieku na emeryturze, na pewno tu wrócę. Wrócę do Ciechocinka, żeby zażywać kąpieli perełkowych, siedzieć w kriokomorach. Będę spacerować z moją wybranką po parku zdrojowym. Po obiedzie, założę elegancki garnitur, wyczeszę włosy (jeśli jeszcze będę je posiadać) i heja na dancing, czyli fajfę. Zabiorę moją żonkę w tany… Żyć, nie umierać. Carpe diem