L – LJUBLJANA
Miasto smoka i mostów
Stolica i największe miasto Słowenii (280 tys. mieszkańców). Lublana (polski odpowiednik nazwy miasta) to jedna z najmniejszych stolic europejskich. Miasto jest wyjątkowej urody. Urzekło nas niezwykłą kameralnością oraz interesującą architekturą. Lublanę odwiedziliśmy w połowie stycznia wracając z wybrzeża Adriatyku do Polski. Był zimny, mglisty niedzielny poranek. Bez problemu znaleźliśmy miejsce parkingowe nieopodal bulwarów nad przepływającą przez miasto rzeką Ljubljanicą. W szczycie sezonu nie jest to takie proste. Na zegarku 6:50. Wokół żadnej żywej duszy. Kilka łyków gorącej kawy i herbaty wyrwało nas z sennego letargu i aktywowało do zwiedzania. Przesadziłbym gdybym napisał pełni wigoru, ale z pewnością bardzo zdeterminowani, ruszamy w kilkugodzinne tournee po mieście. Lublana słynie z oryginalnych mostów. Najbardziej znany to Zmajski Most. Od niego właśnie rozpoczynamy naszą wędrówkę. Symbolem mostu, podobnie jak i całej Lublany jest smok. Łukową konstrukcję o rozpiętości 33 metrów strzegą 4 smoki. Według miejscowej legendy smoki rozpościerają skrzydła, gdy mostem przejdzie dziewica…
Po przejściu przez smoczy most spacerujemy nabrzeżem w stronę Mostu Rzeźniczego. Nie jest on szczególnie interesujący pod względem architektonicznym. Naszą uwagę przykuwają jednak rzeźby Jakova Brdara. Zagadkowe dzieła przedstawiają postacie mitologiczne i biblijne.
Dostrzegamy również mniejsze, nieco groteskowe rzeźby skorupiaków.
Mimo pozbawionej subtelności nazwy, most uznawany jest za jedno z najbardziej romantycznych miejsc w Lublanie. Zakochani zawiesili tu mnóstwo kłódek miłości.
Zmierzamy w kierunku najbardziej imponującej budowli sakralnej słoweńskiej stolicy – katedry św. Mikołaja. Już z daleka rozpoznajemy okazałe bliźniacze wieże frontowe i charakterystyczną zieloną kopułą XVIII w. barokowej świątyni.
Do wnętrza wchodzimy przez masywne drzwi. Zostajemy na Mszy św. Trudno jednak zachować powagę, kiedy kapłan wypowiada słowa …Mam žal, mam žal, moja velika krivda... Na szczęście bogaty barokowy wystrój pozwala w pełni skoncentrować się na sferze sacrum.
Po wyjściu z katedry kierujemy się w stronę zamku. Na wzgórze zamkowe można dostać się ścieżką spacerową, która jest przedłużeniem ulicy Študentovskiej lub kolejką linową (funicular). Wybieramy oczywiście pieszą wędrówkę.
Na zamkowej wieży powiewa flaga z herbem Lublany. Stołeczny smok przeraźliwie spogląda na miasto. My z nieco bardziej optymistycznym wyrazem twarzy, również podziwiamy piękną perspektywę ze wzgórza zamkowego.
Warto pospacerować po dziedzińcu oraz wejść na mury obronne.
Wracamy do centrum. Odwiedzamy plac słoweńskiego poety France Prešerena. Żeby się tam dostać musimy przejść przez kolejny most. Potrójny Most (Tromostovje) przez wielu uznawany jest za najładniejszy w Lublanie. Architekt Plečnik zaprojektował most w dwudziestoleciu międzywojennym. Oprócz głównej arterii przeznaczonej dla ruchu samochodowego zaplanował również kładki dla pieszych po obu stronach mostu.
Na Placu Prešerena od razu rzuca się w oczy różowa fasada barokowego kościoła Franciszkanów. Wewnątrz cerkwi zwracamy uwagę na posąg Madonny z Dzieciątkiem.
Dwie ulice za placem znajduje się Nebotičnik. Zbudowany w latach 30 – tych XX wieku trzynastopiętrowy budynek był przez pewien czas najwyższym budynkiem mieszkalnym w Europie. Słynny słoweński drapacz chmur łączy elementy art deco i architektury neoklasycznej. My jednak odpuszczamy sobie wieżowiec, kierujemy się w stronę Ratusza. Po drodze przechodzimy jeszcze przez dwa mosty: przezroczysty szklany mostek, zwany potocznie Kładką dla ryb (Ribja brv) oraz ozdobiony filarami korynckimi najstarszy w mieście Szewski Most.
Na Starym Mieście podziwiamy niezwykłej urody kamienice.
Przed ratuszem dostrzegamy barokową fontannę Trzech Rzek. Męskie postacie z dzbankami symbolizują bogów trzech słoweńskich rzek: Ljubljanicy, Sawy i Krky.
XV w. budynek Ratusza został przebudowany w stylu weneckim. Jego fasadę zdobi loggia, frontowy szczyt i okazały zegar. Wewnątrz znajduje się galeria sztuki.
Wracamy z powrotem w stronę parkingu. Przed nami przecież jeszcze jakieś 800 km drogi do domu. Nie udało nam się zawitać do Metelkovej – awangardowej dzielnicy murali i street artu. Pominęliśmy również Park Tivoli, czyli największą zieloną przestrzeń miejską. Pół dnia to zdecydowanie za mało, nawet na tak kameralną stolicę jaką jest Lublana. Przy Zmajskim Moście zatrzymujemy się na krótką chwilę. Spoglądam raz jeszcze na patetyczne rzeźby skrzydlatych potworów. Mimo, że zbliża się południe i jest zdecydowanie większy ruch, to w dalszym ciągu nie zauważyłem, żeby którykolwiek ze strażników mostu rozpościerał skrzydłami
Lublana jest jedną z bardziej uroczych stolic. Choć ogólnie za miastami nie przepadam, to w Lublanie byłam już kilka razy i na pewno będę wracać. W szczególności, że jest to też miasto bardzo przyjazne rowerzystom. Ale z perspektywy roweru jeszcze jej nie eksplorowałam. Jest więc co nadrabiać.
Faktycznie dla rowerzystów kapitalne miasto. Świetny pomysł. Proszę o relację. Z przyjemnością poczytam o rowerowych rozjazdach po Lublanie.