W – WEZUWIUSZ
Nie budźcie go…
Nie licząc obszarów wyspiarskich to jedyny czynny wulkan usytuowany bezpośrednio na kontynencie europejskim.
Wezuwiusz zlokalizowany jest raptem kilkanaście kilometrów na południowy wschód od Neapolu. Pół godziny jazdy samochodem dzieli mieszkańców kilkumilionowej aglomeracji stolicy Kampanii od potężnego stratowulkanu.
W wyniku erupcji takich wulkanów, z wnętrza naprzemiennie wydobywa się magma oraz materiały piroklastyczne (pumeks, popioły, odłamki skał, czy piaski wulkaniczne). Ponadto ogromna liczba ludności w bliskim sąsiedztwie wulkanu sprawia, że Wezuwiusz zaliczany jest do jednych z najbardziej niebezpiecznych wulkanów na świecie.
Wznosi się 1281 m n.p.m. Średnica krateru osiąga 650 metrów, a jego głębokość 230 metrów. Na przestrzeni dziejów Wezuwiusz wielokrotnie przypominał światu o swojej potędze. Erupcje nie zawsze jednak miały charakter eksplozywny (wybuch). Zdarzały się także wybuchy efuzywne (wydobywa się lawa, erupcja ma łagodny przebieg), bądź mieszane. Największe spustoszenie wybuch Wezuwiusza spowodował w 79 r. niszcząc Pompeje, Herkulanum i Stabie. To jednak temat na zupełnie odrębną opowieść. Ostatni raz potężna eksplozja nastąpiła w 1944 r. Kolejny wybuch jest tylko kwestią czasu… Nie myśląc specjalnie o zagrożeniach wyruszyliśmy w stronę krateru.
Mieliśmy dużo szczęścia wchodząc na śpiącego giganta. Najczęściej bowiem nad kraterem wznoszą się chmury, które ograniczają częściowo widoczność. Nas Wezuwiusz przywitał rewelacyjną pogodą. Mieliśmy fantastyczną perspektywę na Neapol i Zatokę Neapolitańską.
Już sam wjazd spiralną drogą na parking przed kasami dostarczył sporo emocji i niezwykłych pejzaży. Mniej więcej w połowie drogi znajduje się obserwatorium wulkaniczne, w którym monitoruje się aktywność Wezuwiusza. Ścieżka do krateru przebiega zachodnią częścią wulkanu.
Nie ma możliwości przejścia całego jego obwodu. Spacerujemy ok. dwudziestu minut pokonując 250 metrów wysokości do końca trasy.
Spoglądając w otchłań wulkanu poczułem się jak tolkienowski bohater Frodo, który chciał pozbyć się pierścienia i cisnąć go w ogień Mordoru 🙂
Czeluści Wezuwiusza są jednak pod stałą obserwacją. Gdzieniegdzie chmura dymu wulkanicznego wydobywała się z dna wulkanu.
Momentami mocno doskwierał zapach siarki. Na szlaku znajduje się mała kapliczka oraz kilka sklepików z pamiątkami.
Planując wycieczkę na Wezuwiusza warto założyć solidne obuwie. Spotkaliśmy pewnego pana w sandałach. Stopy miał całe czerwone od gleby powulkanicznej 🙂
W drodze powrotnej chmury spowiły stożek wulkanu. Widok na Zatokę Neapolitańską był już zupełnie rozmyty.
Na szczęście udało nam się popstrykać kilka ciekawych fotek w drodze do krateru. Wędrówka na Wezuwiusz to nie jest jakaś karkołomna wyprawa. To raczej interesująca przygoda. Warto jej doświadczyć.