F – FRYDEK-MISTEK
Rowerem na pogranicze Śląska i Moraw
Miasto w północno – wschodnich Czechach zlokalizowane w perspektywie 20 minut jazdy samochodem od polskiej granicy w Cieszynie. Dwuczłonowe nazwy miejscowości najczęściej mają zastosowanie w przypadku połączenia dwóch ośrodków w jeden organizm miejski. Nie inaczej było z Frydkiem-Mistkiem. Ciekawe jest jednak to, że rzeka Ostrawica nie tylko oddzielała miejscowości, ale również stanowiła granicę między historycznymi regionami: Morawami i Śląskiem Cieszyńskim. Mimo relatywnie bliskiej odległości od miejsca zamieszkania (niecałe 100 km), czeskie miasto na granicy Śląska i Moraw odwiedziłem pierwszy raz dopiero w tym roku.
Do Frydka-Mistka udaliśmy się na dwóch kółkach. Męski zespół cyklistów składał się z czterech osób. Zbyszek, największy pasjonat rowerowych przygód, zaplanował ponad 100 kilometrową pętlę na trasie Bohumin – Ostrawa – Frydek-Mistek – Czeski Cieszyn – Karwina – Buhumin. Zaakceptowałem propozycję, mimo świadomości nie najlepszej dyspozycji i braku dobrego przygotowania. Uczestniczyłem wprawdzie w rowerowym tournee do Wiednia, czy Budapesztu, ale to było… w ubiegłym wieku. Wcześniej śmiałe projekty rowerowe Zbyszka odrzuciłem. Nie wypadało mi kolejny raz szukać wymówki. Tym bardziej, że Frydek-Mistek wciąż pozostawał dla mnie nieodkryty.
To jednak nie będzie oczywiście wyłącznie opowieść o rowerowej wyprawie (w tym miejscu polecam wpisy uczestnika naszej wyprawy Adama – prof. zw. dr hab. nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa w grupie fb Turystyka rowerowa z cyklu „Podróże ze Zbyszkiem”). Do miasta dojechaliśmy po niespełna trzech godzinach jazdy. Dobrze zaprojektowana ścieżka rowerowa wzdłuż Ostrawicy nie nastręczyła żadnych trudności.
Zbyszek, Adam i Łukasz mieli za sobą szereg wypraw rowerowych, m.in weekendowy wypad do Wiednia, czy trzydniową robinsonadę ze Świnoujścia na Hel (w trzy dni prawie 500 kilometrów…). Łatwo się zatem domyślić, że nierzadko zdarzały się momenty kiedy spoglądałem hen z dala na plecy wprawionych w bojach współtowarzyszy. Nie przeszkadzało mi, że byłem rowerowym outsiderem 🙂 . Rekompensowałem sobie tę niedogodność udzielaniem informacji krajoznawczej. Centralnym punktem Frydka jest Frýdecké náměstí. Rynek usytuowany jest na wzgórzu (jako jedyny musiałem prowadzić rower 🙂 ). Kolorowe kamieniczki z arkadowymi podcieniami w stylu renesansowym, barokowym i secesyjnym, intrygujące knajpki i przede wszystkim zwarta, estetyczna zabudowa sprawia, że miejsce jest bardzo urokliwe. Jedyna rzecz, która nie przypadła mi do gustu to szereg zaparkowanych samochodów wokół rynku. W centralnym punkcie znajduje się barokowa fontanna z figurą św. Floriana.
Za nami dopiero 1/3 trasy. Byłem mokry jak szczur. Na szczęście naszym oczom ukazał się napis pilsner urquell przy hotelu Maxim. Piwo z widokiem na XIV w. zamek książąt cieszyńskich (Frýdecký zámek) smakowało wybornie. Zamek został kilkakrotnie przebudowany. Ostateczny wygląd zawdzięcza Habsburgom. Obecnie jest siedzibą Muzeum Beskidów.
Po drugiej stronie rynku z kolei zza kamienic wyłania się XV w. trójnawowa bazylika św. Jana Chrzciciela. Korciło mnie jeszcze, żeby nacieszyć oko na zabytkową zabudowę centrum Frydka. Panowie jednak dopadli swoje dwukołowe maszyny niczym gepard gazelę. Na pierwszych światłach dostrzegamy monumentalną Bazylikę Nawiedzenia Panny Marii. „Śląski Lourdes“, bo takim mianem określa się świątynię, został podniesiony do rangi bazyliki mniejszej przez Jana Pawła II.
Równie atrakcyjny jak ten we Frydku jest rynek w Mistku (Namesti Svobody). Pośrodku placu znajduje się 18 metrowa barokowa kolumna maryjna. Najważniejszym obiektem sakralnym w Mistku jest jednak kościół św. Jakuba, uznawany za najstarszą świątynię w mieście. W XIX w. przebudowano go jednak w stylu neoromańskim. Architektura Mistka wydaje się być jeszcze bardziej wzniosła niż ta po drugiej stronie Ostrawicy. Dobrze zachowane zdobienia empirycznych kamienic pamiętają czasy Habsburgów. Warto skierować uwagę w stronę Domu Narodowego pełniącego funkcję centrum kultury. Aktualnie jednak jest to miejskie centrum… szczepień. Na północ od miasta znajduje się fabryka popularnych w Beskidach marlenek – ciast miodowych. Tam jednak już nie dotarliśmy. Nie zawitaliśmy również do rekreacyjnych terenów Olešná, zlokalizowanych na zachód od Frydka-Mistka. Zbiornik wodny z zaporą oraz aquapark stanowią ulubione miejsce wypoczynku dla okolicznych mieszkańców. Fajnie byłoby się tam zregenerować… – pomyślałem przez krótką chwilę. Ruszamy – donośnym głosem Zbyszek zburzył rodzącą się w mojej głowie koncepcję relaksacji. Zmierzaliśmy w stronę Czeskiego Cieszyna. Ten odcinek zakoduję w pamięci na długo. Pagórkowaty teren stanowił często tor przeszkód nie do okiełznania. Dwudziestoprocentowe podjazdy umordowały mnie niemiłosiernie. Ból i skurcze mięśnia czworogłowego uda to doświadczenie, którego nikomu nie życzę. Moi współtowarzysze na szczęście okazali wyrozumiałość. Mogli mnie wyprzedzić o dwie prędkości kosmiczne. Tymczasem dokładnie odwrotnie niż w wyścigach kolarskich, gdzie zawodnicy pracują dla lidera, Adam, Łukasz i Zbyszek chałturzyli… na rzecz rowerowego outsidera 😊 Trasa od Czeskiego Cieszyna przez Karwinę do Bohumina oraz wcześniejszy odcinek do Frydka-Mistka przez Ostrawę to już materiał na odrębną historię.